Trizondal: nie umiemy w demokrację ani dziennikarstwo

Trochę przewrotny tytuł jest oczywiście odpowiedzią na opublikowany przez Goniec Dalmencki paszkwil anonima. Autor nie odważył się pod nim podpisać, co nie dziwi – tekst nie ma większego sensu.

Podstawowym zarzutem, stawianym przez nieznanego krytyka, jest rzekomy brak konsekwencji ze strony Kukrii. Na dowód przytacza on wypowiedzi Kukryjczyków: z jednej strony Ali Nišara, ; z drugiej strony – wypowiedzi Imeldy Laurel i moje. Cytaty te są następnie opatrzone komentarzem: „rozdwojenie jaźni”. Cóż, to chyba faktycznie bardzo poważny problem, gdy trzy różne osoby piszą różne rzeczy i mają różne poglądy?

Jak wiadomo, w Trizondalu obywateli odbija się od tej samej sztancy, przez co mają te same poglądy, te same postulaty i działają tak samo. Nie tak dawno w mikroświecie głośno było o kraju, w którym klonował się władca. Być może Trizondal – w obliczu tak daleko posuniętej jednomyślności – również został dotknięty tym procederem?

Żarty na bok. Tłumacząc najwyraźniej nie do końca poinformowanemu autorowi paszkwila: Krajowa Rada Narodowa jest organem wieloosobowym, w skład którego wchodzą przedstawiciele różnych opcji politycznych – i o różnych poglądach na rozwiązanie sporu z Trizondalem. Działania p. Nišara, przewodniczącego Kukryjskiej Rady Narodowej, który odpowiada za negocjacje z władzami Trizondalu to jedno, podczas gdy moje poglądy – znacznie bardziej sceptyczne, jak się okazuje – słusznie – to zupełnie coś innego. Także podjęte przez p. Imeldę działania nie były konsultowane z resztą KRN.

Biorąc pod uwagę, że Kukria nie zdążyła jeszcze po uchwaleniu konstytucji wybrać regularnego parlamentu, mogą pojawić się nieścisłości i zgrzyty miedzy powstającymi oddolnie jednostkami władzy o różnych poglądach. Jest to taki wynalazek – jak widać nieznany w Trizondalu – zwany demokracją.


Osobną kwestią, którą porusza Autor, jest kwestia rzekomej własności prywatnej budowli i innych budynków powstałych na wyspie Damakpur w okresie trizondalskiej kolonizacji. Autor, powołując się na „świętą i nienaruszalną” własność prywatną cynicznie realizuje plan, który od początku przyświecał Trizondalowi.

Na forum Trizondalu i w dawnych artykułach (nie kłopoczcie się z usuwaniem, internet pamięta) jasno wykładane były założenia kolonizacji, gdzie z góry zaplanowano „prywatną” własność inwestycji infrastrukturalnych, aby wymusić odszkodowania w przypadku zakończenia „dzierżawy”. W firmach i konsorcjach, rzekomo prywatnych, udziały tak czy inaczej miało państwo Trizondalskie.

Damakpur jako terytorium nie było puste przed „dzierżawą”. Miało swoją infrastrukturę i budynki. Wraz z powstaniem miasta Guguril (triz. Gugril) w rejon ten przyjechało wielu Harabów i Serapalów z okolicznych wysp, licząc na zatrudnienie. Ludzie Ci płacili podatki – a w zamian korzystali z infrastruktury, która na wyspie powstała: z domów, budynków użyteczności publicznej, dróg i sieci elektrycznej. To, że dla manewru Trizondal postanowił ukryć własność tych elementów za manekinem „Zrzeszenia Kukryla Mniejsza” nie zmieniało faktu, że jest to infrastruktura społeczna. Nie może być zgody na jej jakikolwiek demontaż.

Autor zaprzecza aby cokolwiek miało być wysadzane, twierdzi że jest to manipulacja. Tymczasem wczoraj Marcel Hans na Forum Trizondalu proponował jednak, aby „infrastrukturę rozebrać, co się da wywieźć, co się nie da wysadzić„. Złośliwie zapytam: czy to już rozdwojenie jaźni? Cytatów z rzekomych oświadczeń „przedsiębiorstw” próżno szukać choćby na forum Trizondalu – zresztą z wymienionych faktycznie zdaje się istnieć TriBahn (reszta nie istnieje nawet w ramach „zrzeszenia”).

Podsumowując gdy pisze się o narracji, należy – przed krytykowaniem cudzej – zapoznać się z własną.


Na zakończenie: zachęcam wszystkich trizondalskich inwestorów, którzy poczuli się pokrzywdzeni interwencją Republiki Kukrii w ich „sprytny inaczej” plan „demontażu” do wystąpienia z roszczeniami przed sądem (po jego ustanowieniu). Jestem pewien, że ich roszczenia zostaną sprawiedliwie osądzone. Mam też nadzieję, że w takiej sytuacji równie sprawiedliwie osądzone byłyby roszczenia mieszkańców Damakpuru o rabunkową eksploatację kolonizowanej wyspy. Wszystko ma dwie stron medalu – i warto spojrzeć czasem na więcej niż jedną.

Dodaj komentarz